Dodaj Komentarz
Komentarze (12)
mikolaj2206
4 maja 2016 14:35
Odpowiedz
Wszystko spoko, ale jeżdżenie na słoniach w Tajlandii i oglądanie naćpanych tygrysów to dla mnie bardzo wątpliwa atrakcja. Niestety ludzie są na to chętni przez co Tajowie widzący jedynie garść hajsu na to idą...
Przepraszam za szczerość.
globalnapara
4 maja 2016 15:33
Odpowiedz
Bardzo dziękuje za opinię, niestety jest ona dosyć częsta. Jednak pozwolę sobie przedstawić kontrargumenty :) Według mnie jeżdżenie na słoniach w Tajlandii jest tym samym co jeżdżenie na koniach w Polsce. Ponadto jeżeli weźmiemy pod uwagę to że dzieki tej garści hajsu, Tajowie nakarmią i siebie i swoje słonie to jeszcze lepiej. Gdy dodać do tego jeszcze że słonie te maja możliwość chodzić po dużym terenie w naturalnym środowisku a nie tak jak u nas że są zamknięte na małym obszarze w ZOO, gdzie tez za garść hajsu można je sobie obejrzeć, ale nie można sie przejechać. Jeśli chodzi o naćpane tygrysy to nie mam pojęcia skąd jest ta informacja. Kilka lat temu sąd w Bangkoku uniewinnił cały ten park z zarzutu o znęcanie sie nad zwierzętami. Zaznaczam ze zwierzęta były najedzone a nie naćpane. :)
olus
4 maja 2016 23:41
Odpowiedz
Jeśli uważasz, że każdy tygrys po jedzeniu daje się tak drapać po brzuszku, to gratuluję braku myślenia. Może by tak wskoczyć na wybieg w jakimś zoo i spróbować tej sztuczki. A co do jeżdżenia na słoniu też nie masz racji, wystarczy trochę poczytać, a nie wierzyć właścicielom, którzy na nich zarabiają. I również sorry za szczerość, ale uważam, że tego typu rewelacje powinny być wyraźnie piętnowane.
globalnapara
5 maja 2016 09:11
Odpowiedz
Pomimo niskiego poziomu Waszych wypowiedzi i braku jakichkolwiek dowodów staram sie odpisywać z ogładą i pochamowaniem emocji. Jeżeli uważasz że piętnowane powinno być pozwalanie słoniom na życie w koegzystencji z człowiekiem, gdy z drugiej strony grozi im przerobienie na obiad i sprzedaż kości to rownież gratuluje wspomnianego braku myślenia. Co do rewelacji z internetu piszę co następuje: "testy bronią energetyczna w Polsce", "porwało mnie UFO", "wampir zjadł mi kozę". Nie można wierzyć we wszystko co przeczytało sie w internecie, jeżeli człowiek tam był i widział to jest niemal że pewien iż jest jak jest. W innym wypadku opiera się na nie do końca pewnych wypowiedziach i swoich domysłach. Chciałbym tylko przypomnieć iż to właśnie dzieki wspomnianej i opisanej przeze mnie świątyni tygrysów, udało sie zwiekszyć ich populacje, wczesniej groziła im całkowita eksterminacja, czy nadal uważacie ze jest to złe miejsce? Jeśli tak to powodzenia.
mikolaj2206
5 maja 2016 11:13
Odpowiedz
Możesz wskazać dlaczego twierdzisz, że wspomniane wypowiedzi miały niski poziom? Moim zdaniem fotografowanie się z dzikimi zwierzętami łapiąc je za ogony itd. jest bardzo słabe, ale to jest moje zdanie. Podobnie jak jeżdżenie na słoniu w Tajlandii gdzie te zwierzęta są tylko traktowane jako narzędzie do zarabiania pieniędzy. Nie uważam, że relacja jest słaba, niskiego poziomu itd. Po prostu jestem przeciwny tego typu atrakcjom i wyrażam swoją opinię.
Pamiętaj, że zwierzęta to nie maskotki.
globalnapara
5 maja 2016 12:06
Odpowiedz
Służę uprzejmie :) stwierdzenia typu "naćpane tygrysy"," garść hajsu" osobista wycieczka o "brak myślenia" (w dodatku niczym nie sprowokowana) czy sugestia do wskakiwania na wybieg w zoo to raczej wątpliwe przykłady wysokiego poziomy wypowiedzi- a przynajmniej dla mnie :) jakoś nie widzę zdjęcia tutaj z łapaniem za ogon ( nie twiedzę że to się nie zdarza - BA! Mi też się to nie podoba) ale skupmy się na czymś innym. Jak sądzisz- lepiej żeby te tygrysy przyzwyczajone od małego do ludzi ( i M.in. Dlatego dające się drapać i głaskać) dalej mieszkały w takim miejscu gdzie mają zapewnione jedzenie i bezpieczeństwo czy lepiej zamknąć je na małej przestrzeni jak u nas we wspomnianym zoo, albo nawet wypuścić je na wolność gdzie na 90% zostaną zastrzelone przez myśliwych i miejscową ludność? Oczywiście że te słonie służą zarabianiu pieniędzy. A czemu innemu służy warszawskie czy wrocławski zoo? Zwiększają świadomość ? Tak jak te przejażdżki na słoniach. Pozdrawiam.
zpbutique
5 maja 2016 19:32
Odpowiedz
smutne, że pomimo szumu medialnego i wielu akcji są ludzie, którzy dalej tam jeżdżą...dziwi mnie, że wierzysz że dzikie zwierzęta da się oswoić..dzikie zwierzęta powinny żyć na wolności a nie w zoo, cyrkach, czy tego typu przybytkach..jeśli uważasz że nie ma rożnicy między jazdą na koniu a jazdą na słoniu to typ tokiem idąc zapytam dlaczego w domu trzymasz psa lub kota a nie np. tygrysa, czy wilka? Zarzuty nie są wyssane z palca, pojawiło się bardzo dużo publikacji na ten temat m.in wśród byłych wolontariuszy, ludzi którzy tam byli. Jest też wiele akcji, które popierają znani podróżnicy, dziennikarze jak chociażby Tomek Michniewicz, który bardzo dużo robi dla zwierząt w afryce i kompletnie nie popiera tego co się dzieje w Tajlandii.
zpbutique
5 maja 2016 19:38
Odpowiedz
I nikt Cie tu nie piętnuje, czy nie obraża tylko wątpliwą atrakcje którą przedstawiasz bo na szczęście wielu ludziom nie jest obojętny los zwierząt. I nie mów, że piszą, czy mówią tak ludzie którzy nigdy tam nie byli bo Tajlandia to bardzo popularny kraj..Wystarczy poczytać trochę blogów podróżniczych- polecam skokwbokblog Maćka który mieszka w Tajlandii od wielu lat.
globalnapara
5 maja 2016 21:36
Odpowiedz
Bardzo dziękuję za konstruktywny komentarz. Dzikie zwierzęta da się oswoić - do pewnego stopnia oczywiście. Jest przecież mnóstwo ludzi na świecie, którzy zamiast, a nawet czasami oprócz trzymania w domu psa mają jeszcze tygrysa właśnie czy nawet hipopotama. Niestety ja nie mogę bo prawo krajowe mi nie pozwala. Zgodzę się z twierdzeniem, żeby dzikie zwierzęta żyły na wolności, ale należy im tam zapewnić odpowiednią opiekę przed kłusownikami. A takiej opieki właśnie w Tajlandii chociażby nie ma. Jest pewna różnica między zoo a cyrkiem więc tych spraw nie można porównywać. Ale czy uważasz że zwierzęta, które żyją obecnie tylko w "niewoli" bo na wolności zostały całkiem wybite należy wypuścić? Jest też druga strona medalu.... Proszę bez kolejnych wycieczek typu że jestem obojętny na los zwierząt bo to kłamstwo. Ale komentarz ciekawy i konstruktywny. Pozdrawiam
wercyngetoryx
5 maja 2016 21:45
Odpowiedz
Słonie, które "pracują w turystyce" na pewno nie mają w Tajlandii tak cudownych warunków jak Ci się wydaje. Wcześniej czy później kończą w przytułkach. Jeżeli naprawdę zależy Ci na losie słoni podczas kolejnej wizyty odwiedź to miejsce: http://www.elephantnaturepark.org/. Za niewielką opłatą pokarmisz zwierzątka, umyjesz i spędzisz z nimi rewelacyjny dzień. To jest właśnie coś w rodzaju placówki rehabilitacyjnej dla słoni pracujących w branży turystycznej. Naprawdę polecam.
A tak w ogóle, o ile się nie mylę na pierwszym zdjęciu nie jest pałac królewski, ale Wat Arun:)
olus
5 maja 2016 22:24
Odpowiedz
Przepraszam za niezbyt miły komentarz wczoraj, może podeszłam do Twojej wypowiedzi zbyt emocjonalnie.
Niestety to co piszesz o zwierzętach bardzo mija się z prawdą. Ja akurat mam sporą wiedzę o tajskich słoniach, nie tylko z internetu. W moim profilu masz relację z miejsca gdzie ratowane są słonie, które pracowały całe swoje życie w turystyce. W skrócie ich życie wygląda tak, że póki są zdolne do pracy to pracują ponad siły, a jak już nie mogą to się je sprzedaje, żeby na przykład stały na ulicy i pozowały do zdjęć. Jakaś niewielka część z nich ma szczęście trafić na starość do ośrodków takich jak elephantsworld, które zapewnią im choć kilka lat godnego życia. Proszę, tu masz "życiorysy" słoni, które tam mieszkają http://www.elephantsworld.org/our-elephants/ Wystarczy przeczytać kilka, choćby Bow, Wasana, Kammoon, Tong-Kam, żeby przekonać się w jak strasznym stanie mogą być po niewinnie wyglądającej pracy w turystyce.
globalnapara
6 maja 2016 11:52
Odpowiedz
1) rzeczywiście to Wat Arun, musiało mi się coś pomylić w trakcie pisania :)
2) w tym miejscu chciałbym przypomnieć iż jest to relacja z mojego pobytu sprzed około dzięsieciu lat i opisuję to co pamiętam. Akurat wtedy niezbyt zwracałem na to uwagę a to była dla mnie ogromna atrakcja.
3) Jeżeli kiedyś jeszcze tam pojadę (a zamiar jest) z pewnością skorzystam z waszych rad i odwiedzę podane miejsca :)
Serdecznie dziękuję za pomocne rady i zapraszamy do przeczytania innych już opublikowanych relacji oraz tych przyszłych które dopiero publikowane będą :)
Bangkok
Wielki Pałac Królewski / Phra Borom Maha Ratcha Wang
Obszar świątyni jest ogrodzony kilkumetrowym murem, a wewnątrz niej funkcjonuje mały oddział wojska. Nie jest dozwolone, aby wchodzić w spódnicach czy choćby krótkich spodenkach. Z tego też powodu można na miejscu za darmo otrzymać mało stylowe i strasznie gryzące płócienne spodnie. Świątynia jest miejscem bardzo popularnym wśród turystów, dlatego też polecam, aby udać się tam z samego rana, gdy większość z nich jeszcze śpi. Dodatkowym argumentem będzie jeszcze przyjemna temperatura panująca jedynie rano. Powierzchnia świątyni jest ogromna i łatwo się tam zatracić między przepięknymi zdobieniami i mieniącymi się przeróżnymi kolorami, budynkami, rzeźbami a także cichymi i ustronnymi zaułkami.
Damnoen Saduak
Pływający targ
Targ rzeczny jest jedną z najsławniejszych atrakcji Tajlandii. Wynajęcie taksówki wodnej to koszt około 50 zł, więc gdy w łodzi może się zmieścić 5 osób (w tym „taksówkarz”) cena nie jest wysoka. Zwłaszcza po 10 minutach, gdy dopływamy do targu i widzimy przykład przepięknej kultury. Dzisiaj handel owocami jest tylko trochę większy (pod względem wielkości) niż handel pamiątkami w tym miejscu. Ceny dla turystów są odrobinę podniesione (na owocach) jednak nie są to znaczne wielkości. Możliwość targowania pozwala znacznie zejść z ceny. Przepiękne widoki mas łodzi i łajb z ogromnymi ilościami jedzenia i pamiątek, wszystkie zachwycające zapachy, zgiełk i gwar tak różny od znanego nam z naszych targów, powodują, że nie w sposób zapomnieć tego miejsca.
Zatoka Phang Nga
Wyspa Jamesa Bonda
Na wyspę znaną każdemu fanowi Jamesa Bonda, pojawiająca się w filmie „James Bond: Człowiek ze złotym pistoletem”, wyrusza się z samego rana. W porcie wystarczy znaleźć niezajętą łódź i za niewielką kwotę mamy przepłynięcie na wyspę i po całej okolicy. Wyspa (tak jak chyba cała reszta Tajlandii) jest pełna turystów. Ponadto znajduje się tam kilka chatek z pamiątkami. Po zwiedzeniu wyspy i po opłynięciu okolicy zatrzymałem się z rodziną na posiłek w niedalekiej wiosce na wodzie. Wszystkie domy znajdowały się na palach jakieś 2 metry nad wodą (ze względu na przypływy). Kolejna niewielka ilość pieniędzy i mamy najlepsze krewetki obsmażane w cieście kokosowym na świecie oraz mnóstwo innych dań. Przyjemnie grzejące słońce, chłodząca twarz w czasie płynięcia mgiełka wodna, przepiękne widoki, mili ludzie i niskie ceny sprawiają, iż z całą stanowczością polecam to miejsce.
Tiger Temple / Luangta Bua Yansampanno
„Świątynia tygrysa” to klasztor założony w 1994 roku w celu pomocy tygrysom oraz promowaniu ich na świecie. Miejsce to położone jest w zachodnio północnej części Tajlandii i jest znacznie oddalone od większych ośrodków miejskich. Świątynia ta jest prowadzona przez mnichów buddyjskich przy pomocy wolontariuszy. Bilet wstępu nie jest dużym wydatkiem zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę jedyną w życiu szansę na podrapanie po brzuszku takiej ilości tygrysów i pobawienie się z małymi tygryskami. Ze względów bezpieczeństwa wszystkie większe tygrysy są przypięte łańcuchami, jednak w czasie mojej wizyty okazały się całkowicie niepotrzebne. Tygrysy są prowadzone na „spotkania” po jedzeniu, dzięki temu są wtedy spokojne i zwyczajnie idą spać. Polecam odwiedzić to miejsce z samego rana ze względu na wysokie temperatury oraz ogromną popularność wśród turystów.
Krabi
Tiger Cave Temple / Wat Tham Suea
Świątynia “Jaskinia Tygrysa” jest jednym z najświętszych miejsc buddyzmu. Jaskinia, czy też raczej cała świątynia mieści się w prowincji Krabi. Tutaj też znajdują się jedne z najstarszych pomników i figurek Buddy. Na szczyt świątyni prowadzi 1237 schodków. Jedne są normalnej wielkości, ale większa część ma dużo większą wysokość. W okolicach świątyni mieści się ośrodek nie tyle co pomocy słoniom, co pomagający im dzięki turystom. Możliwość przejażdżki na słoniu (strasznie drapią :P ) w zamian za niewielką kwotę, pozwala na kilka rzeczy na raz. Pierwsza to oczywiście niezapomniane przeżycie, czyli przejechanie się po lesie na słoniu, w następnej kolejności zwiedzamy piękną okolicę. A co z tego jest dla słoni? Właściciele mają za co się utrzymać i mogą kupić dla nich jedzenie. Liczna fauna i piękna flora potęgują wrażenie, że znajdujemy się gdzieś na końcu świata.
Zapraszam Was na bloga oraz fanpage na FB :)
http://globalnapara.blogspot.com/
https://www.facebook.com/globalnapara/