0
globalnapara 22 maja 2016 21:54
Pobyt na statku



Gdy przyleciałem z rodziną do Indonezji, przesiedliśmy się na Sumatrze do malutkiego samolotu, gdzie przed odlotem zważono nas wszystkich wraz z bagażami i rozsadzono tak, żeby waga była równomiernie rozłożona. Podczas przelotu na Flores, gdzie czekał na nas nasz wynajęty statek mogliśmy podziwiać wspaniałe widoki rozciągające się zza okna samolotu. Gdy przybyliśmy do portu i zobaczyliśmy nasz statek to zdębieliśmy. Statek to jak na dzisiaj szumna nazwa. W większości drewniana, stara krypa, ale za to bardzo ładnie odnowiona i odmalowana, znająca wszystkie okoliczne wyspy i (jak się później okazało) ze wspaniałą wprost załogą. Patrząc od dziobu: ławeczka koło kompresora do napełniania butli nurkowych, materace do spania na dworze, koło sterowe, wejście do wnętrza, stół jadalniany, kotarka i prysznic wraz z toaletą (ta kotarka to tylko od strony stołu). We wnętrzu statku nie dało się spać w nocy ze względu na zaduch, jednak i tak nikt nie chciał spać w środku, gdy miało się możliwość oglądania rozgwieżdżonego nieba na środku morza. Przez blisko dwa tygodnie pływaliśmy po różnych miejscach, zwiedzaliśmy przepiękne wyspy koralowe, pływaliśmy dookoła kominów rafowych czy nurkowaliśmy w przepięknych miejscach do trzech razy dziennie. Dziewiątego dnia rozchorował nam się kucharz z załogi. Jako, że każdy z załogi miał coś do roboty, a ja jako jedyny mieściłem się w kuchni, zostałem jednogłośnie wybrany na tymczasowego kuchmistrza (na dwa dni). Wszyscy przeżyli :)












Nurkowanie



Jeżeli chodzi o nurkowanie, Indonezja jest spełnieniem marzeń większości nurków, nawet tych wybrednych. Poza oczywistościami, czyli rafami koralowymi wraz ze standardowymi rybkami, możemy spotkać niebezpieczne skrzydlice, nieokiełznane mureny, ciche rekiny czy majestatyczne manty, Mola Mola, napoleony, żółwie i węże morskie, czy ociężałe dugongi. Niestety nie dane mi było zobaczyć przesławnej w tym rejonie ryby Mola Mola, pomimo godzinnych podwodnych poszukiwań. Jakby na osłodę, przy następnych nurkowaniach, roiło się od innych stworzeń, zwłaszcza od rekinów czy muren. Rekiny były małe i raczej trzymały się z dala, jednak mureny to inna historia. Te przepiękne i groźnie wyglądające stworzenia są raczej przyjazne człowiekowi (oczywiście o ile się ich nie denerwuje). Część z nich uwielbia, gdy się je głaszcze i sama podpływa do człowieka. Jednak należy uważać, gdyż są to niezwykle silne i szybkie stworzenia. Niezapomnianym przeżyciem był nurek w Manta Point, czyli tzw. myjnia dla mant. Była to zwykła skała wystająca na kilka metrów nad dno morza, w niej chowały się rybki, które znane są z czyszczenia innych morskich stworzeń z pasożytów i planktonu ze skóry. Manty przypływają jedna po drugiej nad skałą i wtedy rybki wypływają ze szczelin i oczyszczają je ze wszystkiego. Czasami manty potrafią zrobić po kilka nawrotów.












Flores


Polski ksiądz na Bali (po prawej)

Flores jest przepiękną wyspą z bogatą historią i niezwykle interesującą kulturą. W okolicach miasta Labuan Bajo mieszkał polski ksiądz Stanisław Wyparło. Gdy przyjechaliśmy do miasta mieszkał tam od około 25 lat, więc w 2013 r. było tych lat już około 40. Ugościł nas na plebanii przy szkole, którą z pomocą miejscowych wybudował i nauczał. Podane zostały banany obsmażane w oleju kokosowym. Przepyszna sprawa. Niedaleko hotelu znajduje się ośrodek ochrony słoni. Można je tam nakarmić bananami oraz spędzić z nimi czas.


Gekon na ścianie hotelu








Bali


Małpi Las

Wyspa Bali jest mniejsza od wyspy Flores, jednak nie oznacza to, że mniej interesującą. Zwiedziliśmy tutaj wylęgarnię motyli i innych już mniej pięknych owadów i stawonogów. Na wyspie można legalnie kupić i przywieźć do Polski oprawione w specjalne pudełko motyle czy skorpiony. Sprzedaż takich eksponatów pozwala wspomóc funkcjonowanie obiektu. W centralno-północnej części wyspy znajduje się świątynia Ulun Danu Beratan. Miejsce jest malowniczo położone nad jeziorem, niemalże pośrodku wyspy. Na zdjęciach sprawia wrażenie, jakby świątynia stała na brzegu niezwykle spokojnego morza. Na samej wyspie znajduje się łącznie pięć świątyń. Turyści rozlewają się więc między nie wszystkie i nie ma ich jakichś większych ilości. Przepiękne współgranie natury i budowli świątynnych sprawia, iż po plechach przechodzą ciarki z wrażenia :) W Małpim Lesie, niedaleko miasta Ubud, w centralnej części wyspy, nasi mali koledzy mają towarzystwo. Kilka ogromnych, starych i niewzruszonych kamiennych posągów spogląda na rzekę z brzegu. Mają one po kilka metrów i przedstawiają warany z Komodo. Posągi budzą podziw nad starannością i miejscem wykonania. Dookoła rozlegają się okrzyki małp, a my jesteśmy przez nie tutaj tak długo mile widziani, jak długo dajemy im łapówki w postaci bananów :)


Małpi Las


Małpi Las


Małpi Las


Motylarnia


Świątynia na Bali


Komodo



Wyspa Komodo jest największą z trzech głównych wysp parku narodowego Komodo. Cały park jest jedynym na świecie miejscem, gdzie naturalnie występują Warany z Komodo (jak sama nazwa wskazuje). Rozważa się jednak, rozszerzenie parku na kilka sąsiednich wysp, na które coraz częściej gady te dopływają. Sam waran dorasta do trzech metrów długości, waży do 90 kg, jedzą praktycznie wszystkie występujące na wyspie zwierzęta (kilkukrotnie doszło do ataków na ludzi), a także mniejsze osobniki swojego gatunku. Z tego ostatniego powodu, młode warany bardzo często chowają się przed swoimi dorosłymi kolegami na drzewach. Są szybkimi biegaczami (na krótkich odcinkach) oraz dobrymi pływakami. Wejście na główną wyspę jest możliwe tylko pod ścisłym nadzorem miejscowego przewodnika. Cała wycieczka zajmuje około godziny, może półtorej. Rozpoczynamy ją od ściany z napisem „Komodo” i przechodzimy od razu do rzadkiego i niskiego lasu z dużą ilością krzewów. Co jakiś czas widać przechodzące obok woły (pokarm dla waranów). Słychać tylko śpiew ptaków. W ich poszukiwaniu patrzymy w górę i dostrzegamy z rzadka wystające zza pni głowy małych waranów. Po pół godzinie docieramy do małej wioski z domkami, postawionymi na wysokości co najmniej metra na palach. Prawdopodobnie były to domki dla przewodników i ludzi od ochrony przyrody. Po wiosce przechadzają się ogromne warany. Kilka z nich leniwie odwraca głowy w naszym kierunku i po krótkiej obserwacji rusza dalej w swoją stronę. Nie zbliżamy się na odległość mniejszą niż 15 metrów. Przewodnicy zawsze starają się stać między nami a waranami. Po krótkiej historii i opisie zwierząt, a także po zrobieniu zdjęć, wyruszamy w drogę powrotną na brzeg, a następnie na statek.







Zapraszam Was na bloga oraz fanpage na FB :)
http://globalnapara.blogspot.com/
https://www.facebook.com/globalnapara/

Dodaj Komentarz